piątek, 17 stycznia 2014

siedemnasty dzień deszczowego w tym roku miesiąca stycznia roku 2014

Druga część ciężkich rozkmin nad pierdołami

Strasznie trudno jest przyznać, że jest się szczęśliwym. Może z obawy przed utratą szczęścia? Zważając na mentalność Polaków, chyba nigdy nie powiemy "jestem szczęśliwa" czy "jestem szczęśliwy", bo przywykliśmy do narzekania na to, co nam nie pasuje. Raczej rzadko przyznajemy, że w sumie nasze życie nie jest takie złe. Dlaczego skupiamy się na tych negatywach życia? Trzeba zadać sobie podstawowe pytanie: Czym dla nas jest szczęście? Jeśli szczęściem jest dla ciebie rodzina, przyjaciele i może druga połówka to dlaczego marudzisz, że pogoda jest nie taka jak być powinna czy że dostałeś 3 zamiast 4 z polskiego? Czy to tak naprawdę cię obchodzi? Co ta ocena zmieni w twoim życiu? Następnym razem się poprawisz, jeśli nie jesteś zadowolony/a. Jeśli jednym z warunków do osiągnięcia szczęścia są dla ciebie pieniądze to muszę przyznać, że nie różnisz się od innych. Każdy chce zapewnić sobie godne i spokojne życie, nie martwiąc się o to, czy ma za co zjeść czy z czego zapłacić rachunki. Jeśli jednak jest to jedyna rzecz, o jakiej w życiu marzysz, jest źle. Przeczytałam kiedyś gdzieś Some people are so poor, all they have is money. 
Czas odnaleźć siebie. Czas dowiedzieć się, czego właściwie chcę od tego życia. Czas przyznać, że w gruncie rzeczy jestem szczęśliwa i mam wokół siebie osoby, którym na mnie zależy a mi na nich.

czwartek, 16 stycznia 2014

szesnasty dzień zimowego miesiąca stycznia roku 2014

Ciężkie rozkminy nad pierdołami: część pierwsza

Uzależnienie zmienia całe nasze życie. Zaczynamy podlegać czemuś i stajemy się w pewnym sensie zniewoleni. Życie człowieka powinno być wolne. Jeśli tym uzależnieniem jest sport lub na przykład zdrowe żywienie to uzależnienie to jest dobre, korzystnie na nas wpływa. Jeśli jednak uzależnieniem tym jest przykładowo komputer, niszczy ono nasze życie. Komputer to straszny time consumer, od którego większość społeczeństwa jest uzależnione. Sama jestem, przyznaję. Przychodzę do domu ze szkoły i co robię? Włączam komputer. Nim zdążę się zorientować okazuje się, że jest godzina 19, mówię do siebie "jeszcze pięć minut" i tak magicznym sposobem staje się 20. Uświadamiam sobie wtedy, że tak naprawdę nie zrobiłam nic produktywnego w ciągu tego dnia i po prostu go zmarnowałam. Mogłam poćwiczyć, poczytać książkę, pouczyć się, a wybrałam komputer. W sumie rozróżnia się kilka stopni uzależnienia od komputera. Pierwszy to niegroźne uzależnienie, 'jedzące' nam około godziny dziennie, drugi to uzależnienie, które dotyczy i mnie, czyli 'jedzące' kilka godzin dziennie i raz na jakiś czas przekonujące mnie do tego aby zostać w domu i odpocząć, a najgorsze to uzależnienie, które pochłania całe dnie i ogarnia nas do tego stopnia, że nawet nie mamy ochoty wyjść ze znajomymi. O tyle o ile dwa pierwsze stadia można zaakceptować, to ostatnie jest już groźne. Masz tak? Na twoim miejscu zaczęłabym się martwić i zastanowić nad tym, co właściwie robisz ze swoim życiem. Oczywiście zdarzają się wyjątki od reguły, które poza spędzaniem całych dni na komputerze wychodzą również ze znajomymi, ale nie próbuj się bronić i uważać za jednego z nich. Jeśli jesteś uzależniony to po prostu się do tego przyznaj. Zaczyna mnie martwić to, że większość ludzi skłania sie ku ostatniemu stadium. Nawet gdy wyjdą z domu zazwyczaj mają w ręce smartfona i nie odrywają od niego wzroku. Pomijając fakt, żę stają się oni aspołeczni i są powodem do żartów, tracą oni możliwość zintegrowania się z ludźmi realnymi i po prostu dobrej zabawy. Jeśli kwintesencją dobrej zabawy jest dla ciebie tylko możliwość pogrania z kimś przez internet lub czat, zaczęłabym się martwić. Pewnie zaraz obrońcy internetów rzucą się na mnie i napiszą coś w stylu "internet jest super i również korzystnie na nich wpływa bo dostarcza on rozrywki". Jeśli tylko komputer ci jej dostarcza to nie wiesz, co to prawdziwa rozrywka. Odnosisz pewnie wrażenie, że staram się przekonać cię, że komputer i internet to zło. Nie jest on złem jeśli potrafisz go miarować, tak jak alkohol nie jest zły do pewnej granicy. Uzależnienie to uzależnienie.

Notka ta nie ma na celu obrażenia nikogo, a po prostu skłonienie do refleksji.

środa, 15 stycznia 2014

piętnasty dzień pierwszego miesiąca roku 2014

W sumie stęskniłam się za prowadzeniem bloga. Muszę przecież gdzieś wylewać swój natłok myśli.

Czas zastanowić się, co ja tak właściwie robię ze swoim życiem. Zacząć zmieniać się by w końcu osiągnąć szczęście. To jest tylko na pozór proste. W gruncie rzeczy samo zakładanie i postanawianie co mam zrobić dobrze mi idzie, gorzej z realizacją... Wcale nie jest łatwo ruszyć dupę z fotela czy też oderwać się od komputera. Tak jak teraz... zamiast zająć się Zbrodnią i karą siedzę i piszę notkę.

Jeszcze dwa dni i ferie, z czego jak przetrwam jutrzejszy mogę powiedzieć, że mam już ferie.

Nie mam żadnych stosownych zdjęć, które nadałyby się na bloga lub pasowały do notki więc tym razem sobie i wam daruję [tak, to śmieszne że użyłam formy wam bo zapewne bloga tego odwiedza jedna osoba lub dwie].