Czwartek, nareszcie po biologii, fizyce i dodatkowym
angielskim. Jestem wyczerpana. Może znów się nad sobą użalam i znów mój post
będzie bez życia, ale zebrało mnie na rozmyślenia nad życiem i po raz kolejny
żałuję moich decyzji. Działam pod wpływem emocji i później tego żałuję. Tak,
dokładnie, przez dwa dni nie mam internetu i nie mam co robić, więc piszę tą
oto notkę :D Nie, nie, nic się teraz nie stało. Znalazłam ostatnio swój stary
dysk i przeglądałam zdjęcia, zebrało mi się na wspomnienia i przemyślenia i tak
to potem wygląda, że zamiast robić lekcje, przelewam jakieś swoje głupie
spostrzeżenia do worda. Szkoda, że niektórych decyzji żałuje się dopiero gdy
się je dokona. Mogłam mieć wiele rzeczy ale tyle przegrałam, bo zabrakło mi
chęci lub po prostu mi się znudziła zaistniała sytuacja. Jestem z natury osobą,
która nie lubi zmian a wręcz panicznie się ich boi, więc każdą możliwą zmianę
odsuwam od siebie jak najdalej i jak najszybciej. Podobno życie zaczyna się
poza strefą bezpieczeństwa, więc powinnam się w końcu przełamać i otworzyć.
Łatwo się mówi, niestety zrobić nie jest tak łatwo. Po raz n-ty mam w głowie
natłok myśli i sama nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie chcę podejmować
kolejnej decyzji bez przemyślenia. Ostatnio stwierdziłam, że wielu ludzi ocenia
mnie tak naprawdę mnie nie znając albo robi mi po prostu na złość. Nie wiem czy
ludzie irytują mnie tak dlatego, że jestem w stanie pms czy dlatego, że jestem
mizantropem. Nie wykluczam tego. Jednak nie w 100%, podobno mam na to za dobre
serce. Tak, moi przyjaciele regularnie przywołują mnie do pionu. Niedługo
koniec świata… jakieś refleksje? Otóż, marnuję masę czasu, przegrałam coś na
czym mi zależało i nie mam czasu na pasje. Źle, źle. Co jeśli przeżyjemy koniec
świata? Zapewne nic, ale warto pomarzyć, że się zmienię :D Jedyne co wiem,
jeśli przeżyjemy, że sylwestra spędzę z zajebistymi ludźmi a w dzień końca
świata baluję za hajs matki i ojca. Wiem też, że niedługo święta i chcę kupić
prezenty dla rodzinki. Dla rodziców już mam, dla brata nadal szukam. Może dla
siebie samej też uda mi się sprawić jakiś prezent. Ooooj, moja lista rzeczy,
których bym chciała jest bardzo długa. Spojrzę jednak na rzeczy materialne i
realne do osiągnięcia. Stwierdzam, że czasem dobrze jest nie mieć internetu bo
robi się coś produktywnego a nie gapi się bezmyślnie w ekran. Wszystko fajnie,
dwa dni nie mam internetu, ale już by się przydał bo lvl sam się nie nabije.
Żegnam :D